ur. 16 czerwca 1961 w Krakowie
zm. 1 marca 2024 w Krakowie
Niedawno pożegnaliśmy naszego Kolegę, Przyjaciela, lidera zespołu, który mądrze i konsekwentnie prowadził od 2008 r. oddział Intensywnej Terapii Kardiochirurgicznej w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie. Zmarł 1 marca 2024 r., niemal do ostatniego dnia trwał na stanowisku pracy. Przedwczesna, niespodziewana śmierć takiego człowieka to klęska, z którą nie sposób się pogodzić. Cieszył nas swoją obecnością i dyspozycyjnością zawodową od wielu lat. Wspierał, unowocześniał oddział, edukował, a młodszy personel uczył własnym przykładem.
Urodził się w 1961 r. w Krakowie. W Krakowie ukończył w 1987 roku studia lekarskie. Wkrótce podjął pracę w Pogotowiu Ratunkowym w Limanowej, tam działał do 1992 r. jako asystent Oddziału Anestezji i Intensywnej Opieki Medycznej, niedługo później obejmując funkcję Kierownika Przychodni Przemysłowej. Dyplom specjalisty z anestezjologii i intensywnej terapii uzyskał w 1995 r. Przez kilka lat pracował jako doświadczony anestezjolog w prywatnych klinikach i gabinetach zabiegowych.
W 1996 r. podjął pracę w Szpitalu im. S. Żeromskiego w Krakowie, w zespole karetki reanimacyjnej, a od 1997 w krakowskim Pogotowiu Ratunkowym, kierując zespołem reanimacyjnym. Jako dyplomowany instruktor w zakresie technik resuscytacji prowadził od tamtego czasu szkolenia personelu pielęgniarskiego i lekarskiego.
W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie pracował od 1992 roku z trzyletnią przerwą w latach 2005-2008. Pracował tak dużo, wytrwale, nie pozwalając sobie nigdy na taryfę ulgową, że jak znikał na krótki urlop to w naszym zespole odczuwaliśmy pustkę. Był nieodłącznym filarem zespołu, którym rozumnie i z rozwagą kierował. Nie do przecenienia były pasje edukacyjne Jerzego – i to nie tylko w kontaktach bezpośrednich z personelem. Był bowiem współautorem ważnej i cennej monografii – praktycznego poradnika leczenia dziecka oparzonego. Podręcznik pt. Oparzenia u dzieci – od urazu do wyleczenia powstał jako efekt kilkuletniej współpracy z profesorami Jackiem Puchałą i Mikołajem Spodarykiem. Książka była podsumowaniem doświadczenia, wiedzy i konsekwentnych starań o życie oparzonych. Nie tylko w tym zakresie Jerzy należał do awangardy, inicjował w swojej pracy nowe rozwiązania kliniczne. Przed laty był propagatorem hemodiafiltracji w oddziale kardiochirurgii dziecięcej, dążył do samodzielności oddziału Kardiochirurgii Dziecięcej w diagnostyce bronchoskopowej i USG płuc, wprowadzał nieinwazyjne wspomaganie oddechu, udoskonalał prowadzenie procedury ECMO, wypracowywał sposoby prowadzenia dziecka podczas mechanicznego wspomagania krążenia.
Wszystkich nas wspierał dobrą radą – radził i rozweselał, czasem prowokował a imponował spokojem. Znosił cierpliwie humory rodziców dzieci i odpowiadał cierpliwie, bez emocji na pytania, niekiedy pozbawione sensu. Potrafił łagodzić napięcia i rozweselać ponuraków. Był rozjemcą sporów przy dziecku, ale też sporów politycznych, których w rozgorączkowanym politycznie społeczeństwie zazwyczaj nie udaje się uniknąć. Życzliwy, koleżeński, serdeczny, pogodny duchem i słowem, miał to coś, czego wielu mogło zazdrościć, to czego się nie da nauczyć ani naśladować. Miał dar od Boga – dar ludzkiej twarzy, duszy przyjaznej, takiego serca na dłoni, jakiego na naszym podwórku zapewne nigdy mieć już nie będziemy. Nieodżałowany Przyjaciel, otwarty, wierny w przyjaźni i życzliwy ludziom. Życie zawodowe poświęcał bez reszty dzieciom które leczył, nie bacząc na swoje własne słabości, z oddaniem i miłością. Miał własne problemy zdrowotne ale nie baczył na nie. „Wujek wszystkich dzieci” – tak o nim mówiono, a był nim rzeczywiście.
Czy to w pracy, czy w dylematach życia rodzinnego zawsze można było na niego liczyć. To zdanie członków rodziny. Nie narzucał arbitralnie swojego zdania. Dyskutował, uzgadniał. Nie chciał decydować za swoich najbliższych w sprawach rodzinnie ważnych, a w dylematach o kluczowym znaczeniu dla córek i syna – mawiał: „najlepiej pomogę jak Ci nie pomogę…”. Jak przypomina Ewelina, córka Jerzego – Tata nigdy nie okazywał złości. Tak było w zaciszu domowy, tak było w pracy. Kochający dziadek dwóch wnuczków, poświęcał im swoje niezbyt częste, wolne od pracy chwile.
Uwielbiał dobrą klasyczną muzykę, doceniał jakość wykonania utworów, pasjonował się profesjonalnym sprzętem. Po prostu w tej dziedzinie był perfekcjonistą i bardzo zabiegał aby melomani z Jego otoczenia mieli również szansę – „poznać muzykę od kuchni”.
My, jego najbliżsi współpracownicy mieliśmy tak wiele jeszcze wspólnych dylematów do omówienia i roztrząsania. Tematów do ciekawych sporów. Wiele, zbyt wiele spraw pozostało nie załatwionych w naszym wspólnym miejscu pracy. Bardzo brakuje naszego nieodżałowanego Przyjaciela, świetnego specjalisty, lekarza praktyka nie do zastąpienia. Był dla nas wzorem do naśladowania, który życie swoich pacjentów cenił bardziej niż własne. Pogrzeb Doktora Jerzego Jarosza, naszego Jurka odbył się 6 marca, na cmentarzu parafialnym w Mogile. Zgromadził tłumy kolegów, przyjaciół, uczniów, pacjentów i rodziców Jego pacjentów. To była manifestacja szacunku, pokory i wdzięczności dla zmarłego, dobrego i mądrego Człowieka.
prof. dr hab. n. med. Janusz Skalski